Naomi Labrador

Moja podróż przez Azję Południowo-Wschodnią była kalejdoskopem tętniących życiem kultur, bujnych krajobrazów i niezapomnianych wrażeń. Pierwszym przystankiem był Singapur - miasto, w którym czułam się jak w przyszłości. Wędrowałem przez wysokie supertrees w Gardens by the Bay, których gałęzie świeciły jak scena z filmu science-fiction. Od oszałamiającej architektury Marina Bay Sands po ciche zakątki Chinatown i Little India, podziwiałem, jak to miasto harmonijnie łączy tradycję z nowoczesnością. Wieczorna przejażdżka łodzią po rzece Singapur, z migoczącą w tle panoramą miasta, była surrealistycznym sposobem na zakończenie każdego dnia.

Z lśniących ulic Singapuru poleciałem do Tajlandii - Bangkoku, miasta, które pulsuje energią. Wielki Pałac i Wat Arun stały niczym klejnoty pośród tętniącej życiem metropolii. Zapach jaśminu, kadzideł i ulicznego jedzenia wypełniał powietrze, gdy eksplorowałem labiryntowe alejki Chatuchak Market, gdzie sprzedawcy oferowali wszystko, od ręcznie robionych pamiątek po lokalne przysmaki. Ale to Chiang Mai skradło moje serce: cichsza, spokojna ucieczka na północy, gdzie urzekło mnie skomplikowane piękno świątyń i pokora po spędzeniu dnia na opiece nad uratowanymi słoniami w pobliskim sanktuarium.

A potem były Filipiny, miejsce, które jest dla mnie czymś więcej niż tylko krajem - to dom. Przemierzyłem wyspy, z których każda była piękniejsza od poprzedniej. Palawan był jak spełnienie marzeń, ze szmaragdowymi wodami i wysokimi wapiennymi klifami. Ukryte laguny i zaciszne plaże El Nido wydawały się niemal nietknięte, jakby czas zatrzymał się tylko dla tych małych rajskich zakątków. Cebu oferowało przypływ adrenaliny, gdy pływałem obok łagodnych morskich gigantów - rekinów wielorybich - podczas gdy surrealistyczny krajobraz Czekoladowych Wzgórz Bohol rozwijał się przed moimi oczami jak coś z bajki fantasy. Zakochiwałem się raz za razem, zwłaszcza w Siargao, gdzie wyluzowana atmosfera wyspy i oszałamiające przerwy na surfowanie sprawiły, że nie mogłem stąd wyjechać.

Każde z tych miejsc, z ich unikalnymi smakami i rytmami, dodało nowy rozdział do mojej podróżniczej historii. Podczas gdy doświadczyłem wielu zapierających dech w piersiach widoków, to małe, nieoczekiwane chwile - przyjazne uśmiechy, wspólne posiłki i ciche zachody słońca - sprawiły, że każde miejsce było niezapomniane.

Pokaż więcej